redakcyjna kuchnia

123Ponieważ z powodu ultimatum Brukseli, znowu nie wypada głośno krytykować działań władzy – postanowiliśmy się zająć kryzysem w redakcji Wtyczki. Spełnianie obietnic w sprawie honorarium i wysokiego prestiżu redaktorów – pozostawia wiele do życzenia. Oj Dyr. udaje, że nie zna prawdziwego powodu, ani nastrojów załogi i na wszelki wypadek unika kontaktów, nie odpowiada na pytania i przenosi gabinet z miejsca na miejsce. Twierdzi, że przecież ma pakiet większościowy. Wtyczkowy Związek Redaktorów zwołał więc wiec, po którym nastąpił przemarsz redakcji do baru. Podjęto decyzję o wejściu w „spór zbiorowy”. (To nazwa nowego Night Clubu). Kiedy redakcja trzeźwiała – OjDyr. zwołał (w sobie tylko znanym miejscu i o sobie tylko znanej godzinie) naradę w celu rozwiązania kryzysu. Poza Oj Dyrem i jego psem, nikt nie przybył na spotkanie, na którym Oj Dyr. obniżył redaktorom honoraria i oczernił większość za rzekome skargi słane do innych mediów (m.in. do „Tygodnika hodowców chomików” i periodyku narkomanów „Weekend na działce”). Grafik, sekretarz i goniec redakcji postanowili wyemigrować wewnętrznie. W tym celu wzięli L4.

Oj Dyr. zatrudnił na umowę śmieciową prywatnego detektywa, który szuka haków na pozostałą redakcję. „Malarze” niby odnawiający redakcję szukają starych pluskiew i w ich miejsce zakładają nowe – cyfrowe 3d, na które poszedł prawie cały budżet redakcji. Resztę pieniędzy rozdano ciężarnym redaktorkom, żeby opowiedziały się po stronie Oj Dyra. Krajowa Rada mediów zażądała dialogu i uporządkowania sytuacji „dla dobra wolności słowa”. Zarządzenie zostało wywieszone w gablotce na ścianie w korytarzu wraz z zaproszeniem na kolejne zebranie „antykryzysowe”. Niestety gablotkę z zawartością skradziono. Rozeszły się plotki, że działalnością i wypowiedziami Oj Dyra, steruje ktoś z tylnego siedzenia. Bzdura, gdyż Oj Dyr. nie ma siedzeń ani samochodu, ani nawet prawa jazdy. Chyba, ze steruje nim jego pies, który czasem wyprowadza Oj Dyra na spacer.
Po analizie całej sytuacji postanowiliśmy to opisać w skrócie i opublikować. Jedyny autorytet, który zapoznał się z Wtyczkowym kryzysem – Bil Clinton, skomentował w TV, że to nie Oj Dyr., ani jego psy (albo pies i służby specjalne) odpowiadają za bajzel, tylko czytelnicy, którzy mało czytają, a jeżeli to dzieła Lenina… przepraszam Putina. Dobrze, że burmistrz miejscowości Brzeszcze dała odpór, wyśmiała „autorytet” i zażądała przeprosin. Tak powstał kolejny kabaret. Wszelkie podobieństwo jest zamierzone i nieprzypadkowe.

To też Ci się powinno spodobać...