Marsz do woja

Obowiązkowa służba będzie obowiązywać roczniki +1998. Młodzi po badaniach, jeśli się nie uczą będą kierowani do koszar. Powołanie trafi nawet do rezerwistów oraz osób u których dawniej przyznano grupęD – tymi słowami rzecznik prasowy Prawa i Sprawiedliwości, posłanka Elżbieta Witek uszczęśliwiła młodych obywateli Rzeczpospolitej. To kolejny program z „+” miłościwie panującej partii rządzącej.

Okazuje się, że mamy bardzo długie granice. Do ich obrony potrzebujemy armii. Ta zawodowa, nie ma na to czasu, lub się do tego nie nadaje, bo jest za bardzo profesjonalna. Wojska Obrony Terytorialnej też mają inne, ciekawsze zadania, niż obrona granic. Poza tym nie ma miejsca w naszym kraju dla nierobów i nieuków. Jest za to dla nich miejsce w armii.

Podobnie z kategorią „D”. Jak kiedyś w jednostce była epidemia grypy, to wystarczył rozkaz dowódcy – „wszyscy żołnierze z temperaturą do 38,5*C uznani są za zdrowych”. I ludzie natychmiast zdrowieli. Jak mówi stare wojskowe przysłowie „kto nie był w wojsku, ten nie zna życia”.

Tylko jest jeden problem, o którym na razie nikt nie mówi. Problem kwaterunku. Większość byłych koszar, to obecnie w większości osiedla mieszkaniowe, hurtownie i magazyny. Można oczywiście wysłać poborowych na poligony, niech się chłopaki hartują, tylko jak pójdą na lewiznę (samowolne opuszczenie miejsca zakwaterowania, inaczej „samowolka”), to kto ich będzie potem szukał po lasach.

A jak roczniki „+1998” zaczną dawać dyla za granicę? Tu nawet Brexit nie pomoże. Trzeba będzie powołać specjalne jednostki do wyłapywania przyszłych poborowych. Najlepiej niech się meldują raz w tygodniu, w najbliższej od miejsca zamieszkania Wojskowej Komendzie Uzupełnień, albo wszczepić im specjalne czipy na pierwszej rejestracji. A najlepiej zaraz po urodzeniu.

To też Ci się powinno spodobać...