Pamiętamy potop szwedzki, pamiętamy obronę Częstochowy, pamiętamy starcia o Inflanty, bo jesteśmy pamiętliwi. Boje polsko – szwedzkie w większości przypadków nie kończyły się polskimi zwycięstwami, ale w poszczególnych bitwach Rzeczpospolita potrafiła niejednokrotnie rozgromić oddziały szwedzkie.
Do historii przeszły takie nazwiska jak np: Jan Karol Chodkiewicz (bitwa pod Kircholmem – 1605), Stanisław Koniecpolski (bitwa pod Trzcianą – 1629), Stefan Czarniecki (bitwa pod Warką – 1656).
Po wielu latach, do panteonu sławy w potyczkach ze Szwedami dołączyli do nich m.in.: Robert Lewandowski, Wojciech Szczęsny, Kamil Glik, czy Piotr Zieliński, pod wodzą Czesława Michniewicza (Chorzów – 2022). Będziemy o tym pamiętać i wspominać jak Wembley.
Przy okazji padł mit o tradycyjnej polskiej gościnności. W końcu gościliśmy Szwedów na polskiej ziemi i nie wywieźli stąd nie tylko najlepszego wrażenia, ale także satysfakcji ze zwycięstwa. Nie po raz pierwszy zresztą.
Polska husaria znowu dała znać o sobie a Stadion Śląski dodał jej skrzydeł.
Ciekawostką medyczną pozostaje także fakt, że nikt nigdy w naszym kraju tak się nie cieszył…że załapał się na katar.