Do niedawna polski parlament był jedynym miejscem w Polsce, gdzie legalnie można było napić się alkoholu w czasie pracy. I to alkoholu sprzedawanego bez koncesji. Ten przywilej dotyczył wyłącznie posłów i zaproszonych przez nich gości, nie licząc oficjalnych delegacji.
Tę sielankę przerwał wicemarszałek Stanisław Tyszka, który w imieniu Kukiz15 chce zmiany regulaminu i całkowitego zakazu sprzedaży alkoholu na terenie Sejmu. Na dodatek okazało się, że dotychczas sprzedawany alkohol w Sejmie był bez koncesji. A to prawie jak melina.
Najciemniej jak zwykle jest pod latarnią.
Jeżeli ten pomysł dojdzie do skutku, każdy poseł, który będzie miał mniejszą lub większą ochotę na coś mocniejszego w czasie obrad, będzie się musiał wcześniej zaopatrzyć w sieci detalicznej, lub przywieźć/przynieść ulubioną substancję z domu.
Po spożyciu mogą go jednak czekać niespodzianki. Lider ugrupowania Paweł Kukiz idzie bowiem jeszcze dalej i postuluje zamieszczenie na trybunie sejmowej alkomatu, aby prowadzący obrady marszałek miał prawo w każdym momencie sprawdzić trzeźwość posła.
Zdaniem większości posłów nie jest to jednak dobra zmiana i sprzymierzeńców Kukiz15 raczej w tej kwestii nie znajdzie.
Ciekawe, czy w takim przypadku, po ewentualnym stwierdzeniu nietrzeźwości posła, nadal chroniłby go immunitet poselski? A może jakaś poselska izba wytrzeźwień?