Jak powszechnie wiadomo, wszystko co dobre, szybko się kończy. Ostatnio przekonali się o tym Grecy, ale co sobie pożyli przez te parę lat, to tego nikt im nie odbierze. Teraz będą sobie żyli wspomnieniami. A jest co wspominać.
Za brak spóźnienia do pracy…dodatek 600 euro miesięcznie. Za mycie rąk…420 euro (ciekawe jak to było sprawdzane?). Korzystanie z darmowej stołówki…120 euro. Nie dość, że za darmo, to jeszcze kasa za przyjście.
Grecy postawili też na motoryzację. Za rozgrzanie silnika…należało się 69 euro. Od razu robi się cieplej. Jeżeli do tego w terminie zdawało się samochody służbowe…kolejne 450 euro. Punktualny przyjazd…premia 310 euro.
Myliłby się jednak ktoś, kto uważa, że praca była jedynie dodatkiem do tego wszystkiego. Opłacało się pracować. Premia za ciągłość pracy (minimum 10 miesięcy u jednego pracodawcy)…50% pensji. 15% za pracę przy komputerze przez cały dzień i 10% za znajomość języka angielskiego (wystarczyło zadeklarować, nikt tego nie sprawdzał). Jeżeli ktoś chciał się dalej uczyć po skończeniu szkoły średniej, dostawał 5% za każdy rok nauki.
Do tego wszystkiego „trzynastka” Na Boże Narodzenia i „czternastka” na Wielkanoc, czyli święta full wypas. Żyć, nie umierać!
Chociaż Grecja to kolebka cywilizacji, należy pamiętać, że istnieje coś takiego, jak tradycyjna grecka tragedia. Niektórzy nasi politycy zaczynają z niej czerpać pełnymi garściami.